niedziela, 29 marca 2015

Z pieśnią na ustach

Uwaga, uwaga! Nadajemy ważny komunikat: w dniu wczorajszym pewien sport rozpoczął swą oficjalną wędrówkę po Polsce od Motoareny w Toruniu! Speedway Best Pairs Cup otwiera wielkie, ciepłolubne wyścigi, opatrzone znakomitymi oprawami, kibicami oraz falą skumulowanych uwag, narzekań i pochwał, które zimą pozamykaliśmy w szufladach ze skarpetami. Zaczyna się żużel, proszę państwa. Jakie są objawy powrotu speedwaymani? Najlepiej opisuje je piosenka zespołu Lombard "Szklana pogoda", która dzisiaj będzie mi towarzyszyć.

Któż z nas w dniu wczorajszym nie wyczekiwał zawodów, wciąż spoglądając za okno i z nadzieją w głosie cichutko śpiewając: "nad ogromną betonową wsią z wolna gaśnie słoneczna żarówka"? A kiedy zaczęło się ściemniać, trochę bardziej optymistycznie śledził "kocim krokiem podchodzącą szarówkę"? Przecież zbliżające się ściganie czuł w nozdrzach każdy, a oczekiwanie można było porównać do spoglądania na prezenty podczas wigilijnej kolacji. Katorga!
W pewnym momencie ze sklepów zaczęło znikać piwo, później zaś zniknęli panowie. Z ogonków pouciekały również "frasobliwe madonny", gdyż mężczyźni na nieokiełznanych maszynach pobudzają produkcję estrogenu oraz serotoniny (nawet, jeśli ogląda się ich tylko zza ściany w kuchni). Na dworze zrobiło się pusto, a w mieszkaniu samiec alfa nacisnął magiczny przycisk ON.

Mimo, iż atmosfera na zewnątrz raczyła nas w tygodniu wysokimi temperaturami, w weekend wschód Polski zamienił się w krajowy kanał irygacyjny. Głośno mogliśmy więc zakrzyknąć razem z Małgorzatą Ostrowską "Szklana pogoda! Szklanka nadciąga bez humoru!", a teleodbiorniki, z których obraz odbijał się w oknach, nie dawały o sobie zapomnieć i wtrącały: "szyby niebieskie od telewizorów!". Czy to nie kolejna oznaka rozpoczętego sezonu? Tysiące użytkowników portali społecznościowych dało znać, że ich ciekłokrystaliczne okno na świat zajmuje dzisiaj tylko żużel.
Jak z takiej odpowiedzialności wywiązał się Eurosport, który relacjonował zawody? Słabo. Nie poruszając kwestii panów komentatorów, którzy w tym małym studiu zdają się mieć własny światek i własne ściganie, wielkim minusem było odebranie nieco piękności podprowadzającym. Administrator facebookowej strony Najpiękniejsze Żużlowe Fanki już w czwartek zadbał o to, aby na samo słowo SEC Girls myśli kosmaciły się niczym futerko przy kurtce Sinem. Wiatr i operator kamery okazali się homoseksualistami - szkoda. 

Momentami mogło się zdawać, że zawodnicy zamknięci są pod jakąś szklaną kopułą i prowadzą własne, oddzielne zawody. Zespoły, które tworzyły "kłódki trzy" wciąż zaskakiwały. Lebiediew nie mógł chodzić, za to szalał na torze. Kasprzak posiadał piękne fanki, tworzące napis "KRIS" (literka "k" zrobiła sobie przerwę akurat, gdy złapała je kamera), a mimo to jechał jak ostatni młodziak. Gino Manzares przejechał pięć kółek (zapewne jest partnerem życiowym kierowniczki startu machającej szachownicą po trzech okrążeniach).

A na koniec "sąsiad pacierz klepie na kolanach", kiedy Dania wygrywa na polskiej ziemi. W składzie z Nickim Pedersenem, który o jeździe z kolegą wie tyle, ile przekaże mu pani psycholog.

środa, 10 grudnia 2014

Krok po kroku, krok po kroczku...

Biel, która opanowała świat za moim oknem, wskazuje, iż przyszła zima. Pełnoprawnie będę mogła używać tej nazwy dopiero po dwudziestym drugim grudnia, kiedy kalendarz faktycznie da mi znać, iż od tego dnia zaczną się burze śnieżne i pogoda zaskoczy kierowców.
Jednak bez względu na to, jak nazwiemy otaczającą aurę (proponuję "zlodowaciała jesień"), ruch obiegowy globu skutecznie odciął nas od czarnego sportu i pozostawił tradycyjny niedosyt. Myślę, że siłą mięśni wszystkich fanów, którzy zaświadczają o swojej obecności w kwietniu na Stadionie Narodowym, udałoby się nieco zmienić decyzję matki natury. Mogłoby to jednak znacznie zwiększyć liczbę chmur burzowych przetaczających się nad Polską w okresie letnim. Jak więc nie popaść w załamanie i bez depresji przejść przez jesienno-zimową przerwę? W tym roku udało mi się wymyślić cztery etapy, po których ukończeniu powinniśmy poczuć się chociaż trochę lepiej.
I etap: Twoje pierwsze zadanie, mój drogi, spragniony Czytelniku, to zakup biletów na wspomniane wyżej Speedway Grand Prix w Warszawie. Już je masz? Jesteś ogromnym szczęściarzem! Wszyscy polscy fani, (prawie)fani, sezonowcy i antyfani rzucili się na bilety, niczym ludzie na papier toaletowy w babcinych opowiadaniach o PRLu. Zgadza się, byłam jedną z nich, lecz dopiero kiedy zorientowałam się, że pozostanie mi tylko komentowanie z domowej kanapy. Fakt, serce rośnie, kiedy ponad dwadzieścia tysięcy osób deklaruje swoje przybycie i wysławianie czarnego sportu na wszystkie strony świata oraz poprawne i piękne wykonanie hymnu. Jeżeli świstek ze znaczkiem stadionu nie jest jeszcze w Twoim posiadaniu, śledź uważnie strony z aukcjami. Tylko czekać, aż cudownie znajdą się wolne miejsca obok którejś z redakcyjnych sław.
II etap: Kolejny punkt to dokładna analiza minionego sezonu. Długie, mroźne, zimowe wieczory znakomicie wypełni uzupełnianie programów, oglądanie zaległych meczy i skrupulatne przeglądanie statystyk. Każdy kibic, który pragnie być ceniony na swojej trybunie, musi potrafić uzasadnić swoją obelżywą/uprzejmą uwagę względem zawodnika. Jakże rośnie on w oczach swoich piwnych kompanów, kiedy jego wiedza nie obejmuje meczu wstecz, lecz opiera się na dokładnych wynikach z kilku zeszłych sezonów. Dodatkowo możemy zapewnić sobie znakomite rozgrzanie, kiedy nasz "ulubiony" zawodnik ponownie postanowi wprowadzić kilka własnych zasad obowiązujących na torze. A przecież zlodowaciała jesień staje się coraz bardziej lodowata.
III etap: Jesteśmy na półmetku, dlatego pojawia się zadanie nieco trudniejsze i wymagające większego wkładu pracy. Nikt przecież nie powiedział oficjalnie, że od teraz czarny sport jest zakazany i nigdzie nie będzie można go zobaczyć. Jakiś mądry człowiek (zasługujący na przynajmniej kilka nagród) wymyślił ice-speedway, czyli jazdę na motocyklu żużlowym... w poziomie! Miałam okazję spotkać się z tą dyscypliną rok temu i stwierdzam, że nie ma piękniejszego widoku niż właśnie lodowy żużel. Opony uzbrojone w kolce, gladiatorzy obrani w super grube kombinezony i ślizgająca się służba medyczna, której trzeba pomagać częściej niż zawodnikom to obowiązkowy punkt na zimowej liście. Niestety, w tym roku nie spotkamy się w Sanoku. Przedstawiciele polskiego ice-speedway'a zapowiadają zawody w naszym kraju, nie mówią jednak gdzie dokładnie. Lecz bez względu na jakie miasto padnie - kupuj bilet bez zastanowienia. Do zobaczenia, na pewno tam będę!
IV etap: A na sam koniec trochę o walce z nadciśnieniem - nie dajmy się zwieść! Cały czas natykam się na coraz to bardziej szokujące informacje o zmianie drużyny przez takiego lub takiego zawodnika, nowe zarządy w klubach, radykalne zmiany i nieuzasadnione decyzje. Dajmy sobie czas, spokojnie! Znakomicie jest być ciągle na bieżąco i trzymać rękę na pulsie, jednak nie wolno popadać w paranoję i chłonąć informacji jak gąbka. Rozumiem, to kolejny świetny sposób na rozgrzanie, lecz pozwólmy naszym sercom spokojnie pompować krew, nie narażajmy się na skoki ciśnienia. Znakomitym sposobem jest oczekiwanie na oficjalne potwierdzenia, potem już do woli można w kulturalny sposób prowadzić internetową konwersację z innymi kibicami.



poniedziałek, 1 grudnia 2014

Składniki wywiadotwórcze

Podczas zakończonego niedawno sezonu miałam okazję reprezentować grupę ssaków zwaną akredytowani nizinni (nazwa prawdopodobnie nawiązuje do niskiego wzrostu osobników). Nigdy nie będę oceniać czy była to godna reprezentacja, ważne, że w ogóle była. Moja wyobraźnia, przedstawiana w formie typowego kobiecego labiryntu, uzyskała możliwość wyjścia do ludzi, a w następstwie zamęczenia ich, do czego wykorzystywała moje ciało. Przeszukano mi organizm w kierunku wirusa zwanego "dziennikarstwem", pozwalając na dowolność, której się dopuszczałam, rozmawiając z zawodnikami. Czymże jednak jest "wywiad doskonały"? Co zawiera się w ogólnym wzorze na rozmowę?
Przeanalizowałam swoje roczne działania, wyszukując słowa klucze, które, jak się zdaje, opanowały umysły oraz usta moich rozmówców.
1. Tor;
W tym roku zaproszenie komisarza toru było okazją na odegranie się na przeciwnikach, spotkanie na własnym obiekcie zawsze oznaczało jednak możliwość sporządzenia receptury nawierzchniowej pod własne maszyny. Sztuczka ta nie wyszła akurat drużynie z Lublina, którą regularnie przyszło mi pytać "jak wam się dzisiaj jeździło?". Odpowiedzi z reguły zawierały krytyczne słowa względem tworu nawierzchniowego. Przeciwnie zaś odpowiadali goście, z reguły zadowoleni z sytuacji zastanej w Kozim Grodzie. Ot, ukłon w stronę przeciwników.
2. Motocykl;
Nie jechał, ewentualnie jechał słabo. Zdecydowanie częściej słyszałam narzekania na własne maszyny, niż słówka łechcące pojazd po podbródku (a właściwie kierownicy). Rzeczy martwe miały tego pecha, że za swoją niedyspozycję były obwiniane jedynie one, krytyka nie dotyczyła pracy teamu. Przeciwnie zaś było, kiedy zawodników tchnęło, aby swój sprzęt wynieść na piedestał i zasypać gorącymi komplementami. Tylnej opony czepiał się wtedy cały zespół i z wysoko uniesionymi głowami klaskał sam sobie ubrudzonymi w smarze łapkami. Oby podczas tej zimowej przerwy właściciele dali swoim motocyklom odpocząć pod plandeką w ciepłym garażu, a z okazji Świąt obdarowali je nowymi, błyszczącymi częściami.
3. Szanse;
Słowo zdecydowanie kojarzące się z samym dobrem, nadzieją i siłą. Powtarzane od początku sezonu, przewijające się podczas każdego spotkania, gdyż tabela wciąż się ruszała, pojawiali się niespodziewani liderzy, by pod koniec sezonu wszystko odwróciło się o 360 stopni. Nieważne, z jakim wynikiem musiała zderzyć się drużyna - wszyscy wiedzieli gdzieś jakieś sposoby, aby nie znaleźć się w lidze niżej, czy wyleczyć się z braku pieniędzy. Jak to mówią - nadzieja umiera ostatnia, a im dłużej o niej mówimy, tym łatwiej utrzymać jej się przy życiu.
4. Zagraniczne ligi;
Niektórzy zawodnicy wzięli na swoje barki zbyt wiele startów. Przerosła ich liczba drużyn, podróże do kolejnych klubów, często oddalonych od siebie o dystans, który należy pokonać samolotem. Takie sytuacje powodowały, że żużlowcy nierzadko musieli ominąć trening, na rzecz drugiego lub trzeciego pracodawcy, któremu ogromnie zależało na obecności jeźdźca. Skutkiem takiego miszmaszu międzymiastowego była pokaźna liczba punktów w lidze A oraz beznadziejna w lidze B. Lecz, czy któremuś z panów przyszło do głowy, aby ograniczyć jazdy? Większość z nich nawet nie wpadła na pomysł, aby po zakończeniu sezonu zdjąć metaforyczną czapkę i przeprosić za słabe wyniki.
5. Kibice;
Tym razem postawieni głównie jako znakomity motywator, bez względu na to, jakie poglądy względem zawodnika prezentowali. Zarówno ci, którzy kierowali w stronę żużlowca niezbyt kulturalne epitety, jak i osobnicy poklepujący chłopców na odległość sprawiali, iż ich stronę adresowano impulsywne gesty. Często jeźdźcy nie rozumieli dlaczego kibice w wybranym mieście nie darzą ich sympatią - zdarza się, ktoś widać miał gorszy dzień. Fani spełnili jednak swoją rolę doskonale i mogą spokojnie szykować gardła na kolejny sezon.
* "Yyy..."
Przyszło mi również prowadzić, a raczej z całych sił próbować prowadzić konwersację z zawodnikami, którym nieco odjęło mowę. Bez względu na to, jakie pytanie zostałoby skierowane w ich stronę, dawali radę odpowiadać na nie jednym lub dwoma słowami. Z tego miejsca pozdrawiam ich serdecznie - próba kontaktu z wami powodowała na mojej twarzy szeroki uśmiech oraz była znakomitym wysiłkiem dla mózgu.

wtorek, 25 listopada 2014

"Drogi św. Mikołaju!", czyli żużel pod choinką

Pozostał nam tylko tydzień do zimowych, śnieżnych świąt Bożego Narodzenia. Wszystkie grzeczne oraz niegrzeczne dzieci kierują do pewnego brodatego pana kartki z listą wymarzonych prezentów, wzbogacone rysunkami, obietnicami i twardymi przekonaniami: "ja wcale tego nie zrobiłem, rodzice kłamią". Czy św. Mikołaj w to uwierzy i sprezentuje upragnioną nowinkę techniczną zależy od jego możliwości i faktycznej oceny poczynań młodego obywatela. Pytania zasadnicze brzmią jednak: jak wspomniany wyżej święty poradzi sobie z listami od dużych dzieci związanych z żużlowym światem? Cóż takiego może znaleźć się w spisie upominków wyśnionych przez kluby, zawodników oraz działaczy umęczonych tegorocznym czarnym sportem?
Na pewno pieniądze, pieniędzy przecież nigdy dość. Bilety NBP przydadzą się zarówno panom ujeżdżającym dzikie maszyny, teamom, drużynom, jak i zarządom. Nikt nie pogardzi przypływem gotówki, gdyż to ona stanowi największy problem przed, w czasie i po sezonie. Z jej brakiem będziemy musieli męczyć się jeszcze bardziej, kiedy przygotowania do kolejnego roku ścigania ruszą pełną parą i okaże się, że któreś z miast musi prosić się o kilka groszy. Życzmy więc sobie nawzajem, aby polski żużel znalazł pod choinką lub poduszką szczęśliwy kupon Lotto.
W czasach, gdy niepewna jest przynależność do konkretnej ligi, kolejną pozycją na liście powinien być talon, który potwierdzi możliwość ścigania się w upragnionej klasie rozgrywek. Oby był to przydział odpowiedni, uzasadniony obecną oraz przewidywaną sytuacją klubu, niepowodujący żadnych problemów. Cudem bożonarodzeniowym byłoby jednak pogodzenie kibiców oraz zarządów, którzy pozostają w opozycji - jedni chcą swój klub tam, a drudzy zupełnie gdzie indziej.
Zawodnicy grubą krechą powinni w swoich listach podkreślić słowo "zdrowie". Właściwie należałoby, aby prośbę o kondycję wysłali w oddzielnej kopercie, priorytetem, by św. Mikołaj przypadkiem nie zapomniał o najważniejszym podarunku. Dobrze wiemy, jak kontuzje dezorganizują pracę całego zespołu oraz niszczą piękne tradycje, takie jak występy Grega Hancocka w Speedway Grand Prix. Nikt zresztą nie lubi spędzać swojego drogocennego czasu w czterech ścianach szpitalnej sali, dlatego lepiej, żeby nasi utalentowani panowie (oraz kilka pań) nie musieli zapoznawać swoich facjat z nawierzchnią.
Jeźdźcy winni również wspomnieć o dobrze przygotowanych maszynach, które za kilka miesięcy nie będą mogły zawieść. Sprawne motocykle to podstawa dobrego jeżdżenia, lecz brakuje ich najbardziej młodym zawodnikom, dlatego właśnie żużlowe dzieciaki będą prosić o kolejne silniki oraz zapasowe części. I dobrze, przecież zależy nam na kształtowaniu kolejnego utalentowanego pokolenia. Ważne jest jednak, aby buzujące hormony umiały powstrzymać się przed kuszącymi używkami. Na przykładzie Darcego Warda dobrze wiemy, czym skutkuje zbyt późno zakończona zabawa.
A co musi znaleźć się w listach kibiców? Prośba o bilet na Grand Prix w Warszawie. W kwietniu czeka nas test sprawdzający przystosowanie narodowej chluby na najlepszych światowych żużlowców. Miejmy nadzieję, że nawet, jeśli pogoda przywita nas siarczystym deszczem, uda się szybko zamknąć dach i zapobiec zamienieniu czarnego sportu w zawody pływackie. Dodatkowo - wszyscy się tam spotkamy! Nie zapominajmy więc o uprzejmości, kulturze i pokazywaniu prawdziwej polskości. Mikołaj weźmie to pod uwagę przed przyszłorocznymi świętami!

wtorek, 6 maja 2014

Damian Dąbrowski: Nie mogłem pokazać się z dobrej strony

Lider Nice Polskiej Ligi Żużlowej pokonał w niedzielnym spotkaniu KMŻ Lublin 41:49. Carbon Start Gniezno czuł się na lubelskim owalu znakomicie. Mecz był jednak pogromem dla młodzieżowców. Słaby występ zaliczył zawodnik Unii Tarnów - Damian Dąbrowski, reprezentujący Koziołki.

19-latek wzbudził sympatię lubelskich kibiców już podczas pierwszych próbnych biegów na treningu, kiedy pokonał obeznanego z torem swojego klubowego kolegę Arkadiusza Madeja. W meczu z PGE Marmą Rzeszów prezentował znakomitą formę, więc pojawiły się opinie, iż w Kozim Grodzie odżyła formacja juniorska. - Dobrze mi się jeździło, jeżeli tylko będę miał okazję, trener mnie powoła to na pewno będę tutaj przyjeżdżał. Z drużyną dogaduję się dobrze, lubimy się - zapewnił Damian Dąbrowski.

Już w pierwszym swoim wyścigu Damian zaliczył bardzo nieprzyjemny upadek na tor. - Nic mi się nie stało, wywróciłem się, nie wyhamowałem tej prędkości, którą uzyskałem. Silnik zupełnie się rozwalił, ale poleciałem luźno i na szczęście uderzyłem w bandę.W kolejnych swoich startach zawodnik skazany był na korzystanie z drugiej maszyny. Dało się zauważyć, że nie jest ona najlepiej przystosowana do nawierzchni, co skutkowało kolejnymi zerami na koncie. W takiej sytuacji w ósmym biegu Marian Wardzała zdecydował o puszczeniu w miejsce Damiana drugiego z juniorów - Arkadiusza Madeja. - W pierwszym starcie rozwalił mi się silnik i byłem zmuszony jechać na drugim motocyklu, który jak było widać - nie był najlepiej spasowany z torem. Zostałem bardzo z tyłu. W trzecim moim podejściu nie wystartowałem, trener zdecydował, że zastąpi mnie Arek, który jeździł lepiej. - powiedział zawiedziony młodzieżowiec.

Był to pierwszy tak słaby występ w wykonaniu Dąbrowskiego. Zawodnik liczył, że we wczorajszym meczu odrobi upadek, jaki zdarzył mu się w spotkaniu II kolejki. Niestety, na jego niekorzyść działał również lubelski owal. - Nie miałem okazji zaprezentowania się z dobrej strony. Tor jednak trochę różnił się od tego treningowego. Nieco lepiej jeździło się w piątek, natomiast dzisiaj było twardo, byłem niespasowany do warunków. Nie zmienił się diametralnie, jednak dzisiaj się nie udało. 


Kibice nie tracą wiary w młodego reprezentanta Jaskółek, który napawa ich nadzieją i dumą. Fani po cichu liczą, że będzie ich ratunkiem na torze w Łodzi, gdzie Koziołki co roku muszą zażarcie walczyć o wygraną z Orłami.

sobota, 3 maja 2014

Nice PLŻ: KMŻ Lublin - Carbon Start Gniezno (zapowiedź)

Już w najbliższą niedzielę w ramach III rundy rozgrywek Nice Polskiej Ligi Żużlowej, KMŻ Lublin podejmie na własnym torze lidera Carbon Start Gniezno. Jeżeli pogoda nie popsuje planów spotkanie rozpocznie się o godzinie 13:45. Czy spadkowiczowi Enea Ekstraligi uda się zachować koronę? Czy Koziołki przekroczą magiczną liczbę 45 punktów? Zapowiada się bardzo ciekawy mecz.

Ostatni raz drużyny rywalizowały w 2012 roku, który był dla Startu Gniezno najlepszym od dwunastu lat. Drużyna zapewniła sobie awans do Enea Ekstraligi, jednak beniaminek nie poradził sobie w najwyższej klasie rozgrywek. Orły bardzo szybko pożegnały się z walką o Drużynowe Mistrzostwo Polski i ponownie zawitały w Nice Polskiej Lidze Żużlowej.

KMŻ Lublin ma za sobą dwa remisy. Pierwszy z nich zawodnicy wywalczyli na Łotwie podczas meczu z Lokomotiv Daugavpils, drugi natomiast ustanowili na swoim torze w czasie Derbów Wschodu z PGE Marmą Rzeszów. Ekipa z Gniezna prezentowała do tej pory znakomita formę i wygrała spotkanie zarówno I jak i II kolejki. Pierwsze zwycięstwo było lekkim szokiem, gdyż GKM Grudziądz, który podejmował Start, uważany był za lidera spotkania. Gospodarz musiał jednak ulec czerwono-czarnym 43:47. Podczas II rundy rozgrywek Orły bez najmniejszych problemów pokonały ŻKS ROW Rybnik 60:30.

Niekwestionowanym liderem w drużynie Carbon Start Gniezno pozostaje Bjarne Pedersen. Drużyna posiada jednak jeszcze kilka asów w rękawie. Znakomitą formę prezentują Jonas Davidsson, zeszłoroczny reprezentant Zielonej Góry, oraz Damian Adamczak. Koziołki mogą poszczycić się świetną jazdą Daveya Watta, ubiegłorocznego zawodnika gnieźnieńskiego teamu, Roberta Miśkowiaka i Andrieja Kudriaszowa. 

Lubelska drużyna ponownie pokłada nadzieje w Australijczykach. Davey Watt, lider Koziołków, zdobywca największej liczby punktów świetnie zaprezentował się również podczas meczu Polska-Australia organizowanego w Ostrowie Wlkp. Zdobył 13 oczek, czyli najwięcej w ekipie Kangurów. Nie poszło mu jednak dobrze podczas walki w VII Turnieju o Koronę Bolesława Chrobrego organizowanego w Gnieźnie. Jego dorobek to zaledwie 3 punkty. Cameron Woodward natomiast prezentował dobrą formę podczas w/w potyczki z reprezentacją Polski, a jego dorobek to 5+1.

Lublinianie obawiają się formy Dawida Lamparta, który w ostatnich meczu prezentował niesatysfakcjonującą kibiców formę. Lampcio zapowiedział jednak poprawę i zmiany w motocyklu. Pełen optymizmu wydaje się Andriej Kudriaszow, który po wczorajszym treningu może spokojnie być nazywany Lubelską Rosyjską Torpedą. Jeździł naprawdę bardzo szybko i jest zdeterminowany przed startem w niedzielnym spotkaniu - Dzisiaj dużo kombinowałem, zmienialiśmy ustawienia, żeby było lepiej niż podczas meczu z Rzeszowem. Mam więc nadzieję, że wynik będzie lepszy niż dwa tygodnie temu, będę się starał i robił swoje. Chcę dobrze przygotować sprzęty i nastawić się odpowiednio, żeby w niedzielę zrobić spokojnie pięć dobrych startów.

Niewiadomą drużyny z Gniezna może być drugi z juniorów. Do tej pory z siódemką czarno-czerwoni mogli podziwiać Patryka Beśko, który nie zdobywał oszałamiającej liczby punktów. Przed sezonem chodziły plotki, że zawodnik Wybrzeża Gdańsk ma reprezentować barwy lubelskie, lecz do tej pory lubelscy fani nie mieli okazji podziwiać do na swoim owalu. Podczas ostatniego spotkania Beśko nie przywiózł żadnego punktu, nadrobił to jednak jego kolega z pary – Adrian Gała, zdobywając 8 oczek. Po kontuzji do składu czerwono-czarnych powrócił natomiast Michał Piosicki. Jeżeli lubelska para juniorów wykorzysta atut własnego toru ma szansę na pierwsze biegowe zwycięstwa. 

Ani Dariusz Śledź, ani Marian Wardzała nie wprowadzali w swoich składach zmian. Pierwszy z nich posyła na bój najlepszych jeźdźców, drugi mocno wierzy w zagranicznych reprezentantów. Będziemy świadkami walki o pierwsze zwycięstwo ze strony Lublina oraz zachowanie tronu ze strony Gniezna. Jeżeli planów nie pokrzyżuje pogoda - czeka nas ciekawe widowisko pełne rywalizacji.

Awizowane składy:

Carbon Start Gniezno:
1. Jonas Davidsson
2. Damian Adamczak
3. Adrian Gomólski
4. Wadim Tarasienko
5. Bjarne Pedersen
6. Adrian Gała
7.

KMŻ Lublin:
9. Cameron Woodward
10. Andriej Kudriaszow
11. Davey Watt
12. Dawid Lampart
13. Robert Miśkowiak
14. Arkadiusz Madej
15.

Killer para kontra jazda w kratkę

Lany Poniedziałek przyniósł Lublinianom upragniony śpiew silników na stadionie przy al. Zygmuntowskich oraz wyczekiwane od dziewięciu lat derby wschodu. KMŻ Lublin zremisował z PGE Marmą Rzeszów 45:45, a wynik świetnie oddaje całą postać meczu. Byliśmy świadkami wyrównanego i zapierającego dech w piersiach wydarzenia.

W inauguracyjnym biegu Lublin musiał pogodzić się z prowadzeniem przeciwników 4:2, kiedy niezawodny Kenni Larsen przywiózł 3 punkty, a zawiódł Cameron Woodward, przyjeżdżając na ostatnim miejscu. Jednak bardzo miłe zaskoczenie czekało kibiców żółto-biało-niebieskich już w drugim wyścigu, kiedy Damian Dąbrowski oraz Arkadiusz Madej utrzymali wynik 3:3, dając się pokonać tylko znakomitemu Łukaszowi Sówce. Do pierwszej przerwy PGE Marma Rzeszów prowadziła 13:11.

Ogromne kontrowersje wzbudził szósty bieg, w którym Peter Ljung niemal dotknął taśmy, a zawodnicy wystartowali nierówno. Gonitwa nie została jednak przerwana, mimo, iż jeźdźcy wyraźnie oczekiwali czerwonego światła. Zawodnicy z Rzeszowa wykorzystali swoją „killer parę” Nicholls-Ljung i pokonali zdziwionych Lublinian 5:1. Sędzia Artur Kuśmierz nie zareagował na uwagi lubelskich kibiców, lecz ci za chwilę fetowali już zwycięstwo Camerona Woodwarda i Andreya Kudriaszowa nad „Ciapkiem” i Sówką, doszukując się w wygranej sprawiedliwości Bożej. Podczas najdłuższej przerwy mieliśmy trzymający w napięciu wynik 30:30.

W biegu jedenastym Andrey Kudriaszow został ukarany żółtą kartką za niebezpieczną jazdę. Bardzo dobrą formę ze strony PGE Marmy Rzeszów zaprezentowali w biegu trzynastym Maciej Kuciapa oraz Scott Nicholls, pokonują 5:1 Woodwarda oraz Dawida Lamparta, pewnie prowadząc od startu do mety. Przed biegami nominowanymi Żurawie wygrywały 40:38, powoli zaczynając fetę z okazji spodziewanego zwycięstwa.

Bohaterem meczu zdecydowanie zostaje Robert Miśkowiak, który w czternastej gonitwie po prowadzeniu Rzeszowa 5:1, dał radę doprowadzić do rezultatu 3:3 mijając na pierwszym łuku Kenniego Larsena, na kolejnym zaś Macieja Kuciapę, co dawało Koziołkom szansę na odrobienie strat w ostatnim biegu. Ten natomiast zakończył się niespodziewanym rezultatem 4:2 dla gospodarzy, gdzie skórę żółto-biało-niebieskich uratował Davey Watt, a biało-niebieskich zawiodła „killer para”. Punkty w tabeli zostały równo podzielone między kluby i mecz zakończył się wynikiem 45:45.

Po raz kolejny świetną formę pokazują Kenni Larsen oraz Scott Nicholls, kreując się na zdecydowanych liderów rzeszowskiej Stali. Dodatkowo genialnym posunięciem ze strony trenera Janusza Ślączki było wystawienie pary Peter Ljung i wspomiany już Scott, tzw. "killer pary". Zawiódł Paweł Miesiąc, który uważany był za groźnego, ze względu na wcześniejsze starty w lubelskiej drużynie. Żurawie mogą być niezadowolone również z Gaschki, który nie zdobył punktu w meczu.

Lublin natomiast może nareszcie powiedzieć, że jest dumny ze swoich juniorów. - Dobrze mi się jeździło, super tor, trochę szkoda tego ostatniego biegu (defekt – przyp. red.), ale myślę że nadrobię to za dwa tygodnie. Jeżeli tylko będę miał okazję, trener mnie powoła to na pewno będę tutaj przyjeżdżał. Z drużyną dogaduję się dobrze, lubimy się. – mówił po meczu Damian Dąbrowski.
Niepokojem napawała jednak forma Roberta Miśkowiaka, który jeździł „w kratkę”. - Byłem wolny, bardzo wolny, nigdy nie jeździłem tutaj na tak twardym torze. Jestem trochę wściekły na siebie bo może nie robiłem odpowiednich korekt, przegrywałem i nie wiedziałem co się tak naprawdę dzieje. Potrzebuję więcej treningów, może indywidualnych, aby być szybkim.
Dużym minusem okazał się w dzisiejszym meczu Dawid Lampart, który przywiózł zaledwie trzy „oczka”. - Naprawdę nie wiem co się stało. Jadę trzy razy, czwarty raz przywożę zwycięstwo zostawiając praktycznie takie same ustawienia jak przy pierwszym starcie. - Zapytany o tor zdecydowanie przyjmuje winę „na klatę” – Nie ma co obwiniać toru, to ja dzisiaj nie byłem najlepszy.

Rzeszowska Stal może być natomiast spokojna w sprawie „Ciapka”, który pokazuje się od najlepszej strony i zdobywa cenne oczka dla Żurawi. - Nie czuję stresu przed startami w Lublinie, jadę dla kibiców, staram się zrobić dla nich dobre widowisko, pomóc drużynie w odniesieniu zwycięstwa.

KMŻ Lublin: 45
9. Cameron Woodward (0,3,3,1,1) 8
10. Andriej Kudriaszow (2,2*,0,3,0) 7+1
11. Davey Watt (2,3,1,3,3) 12
12. Dawid Lampart (0,0,3,0) 3
13. Robert Miśkowiak (3,0,3,0,3) 9
14. Arkadiusz Madej (1*,1,1) 3+1
15. Damian Dąbrowski (2,1,U) 3

PGE Marma Rzeszów: 45
1. Kenni Larsen (3,2,2,D,1*) 8+1
2. Paweł Miesiąc (1,1*,1,1*) 4+2
3. Peter Ljung (1,3,2,2,2) 10
4. Scott Nicholls (3,2*,1*,2*,0) 8+3
5. Maciej Kuciapa (2,0,2,3,2) 9
6. Łukasz Sówka (3,1,2) 6
7. Marco Gaschka (0,0,0) 0

Bieg po biegu:
1. K. Larsen, A. Kudriaszow, P. Miesiąc, C. Woodward 2:4 (2:4)
2. Ł. Sówka, D. Dąbrowski, A. Madej, M. Gaschka 3:3 (5:7)
3. S. Nicholls, D. Watt, P. Ljung, D. Lampart 2:4 (7:11)
4. R. Miśkowiak, M. Kuciapa, D. Dąbrowski, M. Gaschka 4:2 (11:13)
5. D. Watt, K. Larsen, P. Miesiąc, D. Lampart 3:3 (14:16)
6. P. Ljung, S. Nicholls, A. Madej, R. Miśkowiak 1:5 (15:21)
7. C. Woodward, A. Kudriaszow, Ł. Sówka, M. Kuciapa 5:1 (20:22)
8. R. Miśkowiak, K. Larsen, P. Miesiąc, D. Dąbrowski (U) 3:3 (23:25)
9. C. Woodward, P. Ljung, S. Nicholls, A. Kudriaszow 3:3 (26:28)
10. D. Lampart, M. Kuciapa, D. Watt, M. Gaschka 4:2 (30:30)
11. A. Kudriaszow, P. Ljung, P. Miesiąc, R. Miśkowiak 3:3 (33:33)
12. D. Watt, Ł. Sówka, A. Madej, K. Larsen (D) 4:2 (37:35)
13. M. Kuciapa, S. Nicholls, C. Woodward, D. Lampart 1:5 (38:40)
14. R. Miśkowiak, M. Kuciapa, K. Larsen, A. Kudriaszow 3:3 (41:43)
15. D. Watt, P. Ljung, C. Woodward, S. Nicholls 4:2 (45:45)