sobota, 19 kwietnia 2014

NPLŻ: KMŻ Lublin - PGE Marma Rzeszów (zapowiedź)

Już w najbliższy poniedziałek o 15:30, fani lubelskiego czarnego sportu, oprócz Śmigusa Dyngusa, będą mogli świętować również inaugurację żużla na stadionie przy al. Zygmuntowskich oraz długo wyczekiwane spotkanie. KMŻ Lublin podejmie na swoim torze spadkowicza Enea Ekstraligi PGE Marmę Rzeszów. Która z drużyn będzie oblewała zwycięstwo, a która zaś zaleje się łzami?

Ostatni raz mięliśmy okazję zobaczyć rywalizację drużyn w 2005 roku, kiedy to Rzeszów pozyskał sponsoring Marmy Polskich Folii i awansował do Enea Ekstraligi, KMŻ Lublin natomiast zajął 6. miejsce w lidze. Od tamtej pory teamy mijały się, aby w rezultacie w 2014 ponownie napsuć sobie krwi. Zapowiada się naprawdę gorący mecz, któremu Żurawie nadały nazwę „Zdobyć Lublin”.

Podczas spotkań I kolejki Rzeszów bez większych problemów pokonał łódzkiego Orła 55:35, a zawodnikiem wiodącym swoich kompanów do zwycięstwa był Kenni Larsen, który zdobył 12 punktów. Lublin zremisował zaś z Lokomotivem Daugavpils, a najsilniejszym okazał się Davey Watt, zdobywca 13 „oczek”. Obydwaj zawodnicy będą mieli okazję rywalizować podczas poniedziałkowego meczu.

W najbliższym spotkaniu Lublinianie pokładają duże nadzieje właśnie w Australijczykach – wspomnianym już Davey’u i Cameronie Woodwardzie. Ci nie mieli jednak okazji trenować na lubelskim torze ze względu na starty w Lidze Angielskiej. Taka sytuacja wzbudza pewien niepokój, lecz należy być dobrej myśli, iż zawodnicy są już „rozjeżdżeni” i owal w Lublinie nie będzie im straszny.

Drugą niewiadomą KMŻ Lublin są juniorzy. Wiemy już, że w drugim biegu zobaczymy ze strony żółto-biało-niebieskich Arkadiusza Madeja i Damiana Dąbrowskiego, zawodników Unii Tarnów. Pierwszy z nich zawiódł oczekiwania kibiców podczas meczu z łotewskim Lokomotivem, drugi zaś prezentował znakomita formę podczas czwartkowego treningu. Fani mocno trzymają kciuki za swoich reprezentantów, lecz PGE Marma Rzeszów wystawia znakomitego Łukasza Sówkę, który zdecydowanie jest zawodnikiem godnym Enea Ekstraligi. Nie wiadomo kogo trener Janusz Ślączka pośle do walki pod numerem siódmym, jednak przed lubelskimi młodzieżowcami stoi trudne zadanie.

Niepokojem może napawać fakt, iż w drużynie rzeszowskiej zobaczymy dawnych lubelskich zawodników – Pawła Miesiąca oraz Macieja Kuciapę. Ich atutami są znajomość toru oraz pewna wiedza na temat części drużyny. Dodatkowo „Ciapek” zdobył w meczu z Łodzią 11 punktów. Do boju przeciwko nim trener Marian Wardzała posyła ubiegłorocznego Żurawia, Dawida Lamparta. – Każde zawody są inne i nie wiadomo co się może zdarzyć, ale ścigałem się już kilka razy z chłopakami. Jestem dobrze przygotowany, motocykle są szybkie, więc nie mam się czego obawiać.

Kibiców rzeszowskich dziwi fakt „rozbicia” pary Larsen-Kuciapa, która w meczu z Łodzią przyjeżdżała na metę z rezultatami 5:1, 3:3 i 4:2. Powstała natomiast tzw. „killer para” Ljung-Nicholls, co jest pozytywnym zaskoczeniem jak fanów Żurawi. Trener Marian Wardzała nie wprowadził zmian w lubelskich parach, dlatego kibice stawiają na Andreja Kudriaszowa, który na Łotwie przywoził najwięcej upragnionych biegowych zwycięstw.

Czy Rzeszów faktycznie „zdobędzie” Lublin? Koziołki na pewno nie poddadzą się łatwo, a dodatkowo będą wspierani przez głodnych żużla lubelskich kibiców. Podczas treningu zawodnicy byli mocno zdeterminowani oraz chętni, by pokazać Lublinianom, że stawiają sobie w tym sezonie wysokie cele drużynowe. Mecz na pewno będzie ciekawy i pełen emocji, a żadna z drużyn nie będzie chciała oddać zwycięstwa.

Awizowane składy

PGE Marma Rzeszów:
1. Kenni Larsen
2. Paweł Miesiąc
3. Peter Ljung
4. Scott Nicholls
5. Maciej Kuciapa
6. Łukasz Sówka
7.

KMŻ Lublin:
9. Cameron Woodward
10. Andriej Kudriaszow
11. Davey Watt
12. Dawid Lampart
13. Robert Miśkowiak
14. Arkadiusz Madej
15.

Początek spotkania zaplanowano na godzinę 15:30.

Ceny biletów:
Bilet normalny - 25zł
Bilet ulgowy - 15zł
Bilet szkolny - 10zł
Dzieci do lat 7 – wstęp bezpłatny
Program zawodów - 5zł

Dawid Matura: Czułem się częścią tej drużyny

W niedzielnym spotkaniu I kolejki Nice Polskiej Ligi Żużlowej KMŻ Lublin zremisował z Lokomotiv Daugavpils 45:45, więc lubelscy kibice mogli odrzucić chociaż połowę swoich obaw. Szansę na debiut w żółto-biało-niebieskich barwach otrzymał młody zawodnik Tarnowa - Dawid Matura, który przywiózł cenne jedno "oczko".

Niedzielny występ był Twoim pierwszym w żółto-biało-niebieskich barwach. Dodatkowo były to dla Lublina również zawody inauguracyjne i kibice z wielką uwagą obserwowali poczynania swoich zawodników. Czy czułeś presję przed startem? Jaka atmosfera panowała w parku maszyn?
Nikt nie wywierał na mnie presji, a ja chciałem wywalczyć jakieś punkty. Atmosfera była bardzo dobra, czułem się częścią tej drużyny.

Miejsce drugiego juniora w składzie Koziołków wciąż wydaje się pozostawać wolne. Masz ochotę wystąpić jeszcze raz w lubelskich barwach? Może tym razem czas na prezentację przed fanami z Koziego Grodu?
Chcę występować w lubelskich barwach. Planuję trenować w tym tygodniu w Lublinie, myślę, że przekonam do siebie klub.

Mówi się, że bardzo ciężko jest wygrać z Lokomotivem na ich rodzimym torze. Jak Ci się jeździło na łotewskim owalu? Czy mocno różni się od tarnowskiego?
Jeździło mi się dobrze. Trochę się różni od Tarnowa, jest bardziej pochylony, bardziej twardy i łuki mają inny promień.

Mimo, że w niedzielnym meczu zdobyłeś tylko jedno „oczko” jest to i tak większy dorobek niż drugiego, jednak bardziej doświadczonego, lubelskiego juniora – Arkadiusza Madeja. Ponadto obydwaj jesteście zawodnikami Unii Tarnów. Jak wyglądały wasze relacje podczas meczu z Lokomotivem? Rywalizowaliście czy raczej spoglądaliście na siebie życzliwie?
Relacje między nami były dobre, mieliśmy obok siebie boksy, pomagaliśmy sobie nawzajem. Drogę do Daugavpils pokonaliśmy wspólnie, ja byłem tam pierwszy raz, a Arek wiedział już gdzie jechać.

Podczas naszej przedsezonowej rozmowy nie zadałam Ci jednego z podstawowych pytań: skąd pomysł, aby jeździć na żużlu? Czy masz idola, któremu chciałbyś dorównać w osiągnięciach?
Od małego pasjonowałem się motocyklami, a gdy pojechaliśmy całą rodziną na żużel, pomyślałem, że to dobry pomysł na spożytkowanie zapału. Skupiam się na sobie, nie zważam na osiągnięcia innych zawodników.

Lubelscy kibice nieco zdziwili się, kiedy dotarła do nich informacja, że masz jechać w lubelskich barwach. Wielu z nich oczekiwało, że na Twoim miejscu zjawi się Damian Dąbrowski, który trenował w Lublinie w ubiegłym tygodniu. Kiedy dowiedziałeś się o swoim starcie? Czy nie czułeś lekkiego strachu? Tak naprawdę nie miałeś jeszcze do czynienia z lubelskim teamem.
Mój start został potwierdzony w piątek. Strachu nie czułem, chciałem jechać, marzyłem o tym. Dodatkowo łatwo nawiązuje kontakty.

Jak już wspominałam Twój dorobek punktowy to jeden punkt, jeden bardzo cenny punkt. Remis w Daugavpils jest lekkim zaskoczeniem, szczególnie, że łotewska drużyna pragnęła rewanżu za przegrany mecz z Polonią Bydgoszcz. Jak oceniasz wynik meczu oraz swoją dyspozycyjność?
Fajnie, że zremisowaliśmy, wszystko rozstrzygnęło się w ostatniej gonitwie, było sporo pozytywnych emocji. O mojej dyspozycji nie mogę wiele powiedzieć, potrzebuję jeszcze trochę czasu i kilku jazd treningowych.

Czy masz już plany gdzie będziesz startował w ciągu tego sezonu? Podczas przerwy zimowej wspominałeś, że nadal masz ważny kontrakt z Unią Tarnów. Myślisz, że będziemy mogli obejrzeć Cię w którymś z meczy ligowych Jaskółek?
W zawodach młodzieżowych planuję startować jako zawodnik Unii Tarnów, lecz w Enea Ekstralidze w tym roku nie wystartuję.

Nie jest łatwo zaistnieć w żużlowym świecie, szczególnie, jeśli chce się być jednym z najlepszych zawodników i należeć do elity startującej w Grand Prix. Chciałbyś zostać zapamiętanym jeźdźcem? Jakie są Twoje żużlowe marzenia?
Chcę być najlepszy oraz zostać zapamiętanym.

Podczas transmisji w jednej z internetowych telewizji komentator wciąż nazywał Cię Dawidem „Fortuną”, dopiero w połowie przestał mylić Twoje nazwisko. W nawiązaniu do tego błędu – czy interesują Cię inne sporty? Może są to skoki narciarskie, gdzie Wojciech Fortuna (z którym jak mniemam mylił Cię spiker) był mistrzem olimpijskim?
Tak, my wszyscy sportowcy mamy coś wspólnego. Skoki narciarskie są mi bliskie, w tym roku bacznie przyglądałem się sukcesom naszych rodaków. Kiedy byłem młodszy skakałem amatorsko, robiliśmy na wsi zawody. Mój rekord to ponad 10 metrów.

Ze względu na jazdę speedway wypełnia Twoje życia w znacznym stopniu. Czy żużel jest Twoją pasją, czy raczej interesujesz się tylko treningami i zawodami, a wolny czas oddajesz innym czynnościom?
Nie da się interesować tylko treningami i zawodami, chcąc osiągnąć sukcesy, muszę podporządkować całe swoje życie dla sportu.


W Lublinie nareszcie pojechali!

Zawodnicy lubelskiego klubu mogli wreszcie trenować na swoim torze podczas wczorajszych i dzisiejszych jazd przy al. Zygmuntowskich. Wszyscy zgromadzeni byli bardzo dobrej myśli, a szczególnie zawodnik, z którym Lublin wiąże duże nadzieje – Robert Miśkowiak.

Treningi poprowadził Marian Wardzała, lecz żużlowcy ścigali się przy dość małej publiczności. Kibiców zniechęciło odwołanie czwartkowego treningu ze względu na krótkotrwałe opady. Jednak ci, którzy zjawili się na trybunach byli mocno spragnieni żużla.
Zawodnicy pokazywali się podczas jazdy we trzech, jednego lub dwóch kółek. Bardzo dobrą formę prezentowali dawny zawodnik Marmy RzeszówDawid Lampart i świeżo upieczony senior – Mateusz Łukaszewski. Uważnie przyglądano się również Arkadiuszowi Madejowi, który już kolejny sezon będzie reprezentował żółto-biało-niebieskie barwy. Lubelskim fanom marzy się para juniorów, która w drugim biegu pozostanie niepokonana. W piątek na treningu nie pojawił się drugi z młodszych zawodników – Patryk Beśko, który w tym czasie reprezentował Wybrzeże Gdańsk podczas sparingu z Lokomotiv Daugavpils. W sobotę nie zaprezentował jednak najlepszej formy, niepokojąc lekko lubelskich kibiców. Na treningach zabrakło tylko Australijczyków – Daveya Watt’a i Camerona Woodward’a.
Seniorzy musieli prezentować jazdę na 100 procent, gdyż już w niedzielę czeka ich wyjazd na Łotwę i pierwszy mecz w sezonie 2014. Marian Wardzała obejrzy ich jeszcze raz podczas treningów w tym tygodniu, ale pierwszy wyjazd na tor również będzie brany pod uwagę. Na miejsce w składzie oprócz Łukaszewskiego i Lamparta liczą Andrey Kudriashov i Robert Miśkowiak, z którym udało mi się przeprowadzić krótką rozmowę jeszcze przed wyjazdem na tor.

Dlaczego wybrał Pan Lublin? Czy decydowała tylko oferta, czy może również aspekty dojazdowe, sponsorskie lub inne?
Jeździłem już tutaj i klub zawsze był wypłacalny. Mam tu również sponsora, który mnie wspiera, dlatego kilka aspektów przeważało za tym, żeby tutaj jeździć. 

Wiadomo już, że sparing z Krosnem się nie odbędzie. Czy ze względu na to żałuje Pan, że nie będzie mógł przetestować swoich maszyn w rywalizacji z innymi zawodnikami?
Wielka szkoda, ale tak naprawdę to już dzisiaj mamy szansę na przetestowanie motocykli. Jest nas kilku, możemy się ścigać i sprawdzać. Sytuacja jest jaka jest i nic na to nie poradzimy. Ważne, żebyśmy pojeździli i wyciągnęli pożyteczne wnioski.

Na pewno słyszał Pan o niezbyt przyjemnej sytuacji klubu. Brak sponsora, dość długo brak drugiego juniora. Czy jeszcze przed treningami zastanawiał się Pan nad słusznością decyzji o pozostaniu w Lublinie?
Wiadomo, że sytuacja nie jest łatwa, ale myślę, że wszystko się uda. Nad decyzją bardzo się nie zastanawiałem, trzeba po prostu jechać. Każdy ma swój dział – ja zajmuję się sportem, a w tym czasie ktoś inny dba o sponsorów i o to, aby były pieniądze. Nie jestem więc najodpowiedniejszą osobą, aby wypowiadać się w tym temacie. A co do podpisania kontraktu w Lublinie – nie żałuję.

Kibice, którzy zjawili się na treningu są bardzo spragnieni żużla. Czy czuje Pan lekki stres przed wyjazdem na tor i prezentacją przed lubelskimi fanami?
Nie, absolutnie nie. Jeździłem tu nie raz, w 2012 roku, w 2013 również podczas rozgrywek ligowych. Wtedy była to przeciwna drużyna, jednak zawsze byłem mile witamy, nawet jako przeciwnik. Tu jest bardzo miłe, fajne towarzystwo i chciałbym odwdzięczyć się kibicom za doping swoją jazdą. Dzisiaj nie ma co pokazywać umiejętności „na siłę”. Bądźmy spokojni, mamy jeszcze treningi, więc wyciągajmy wnioski z jazdy, aby skutki były bardzo dobre.

Lubelscy fani liczą, że równie spokojnie Koziołki będą radzić sobie w rozgrywkach ligowych. Przeciwnicy są jednak bardzo groźni. Inauguracyjne starcie KMŻ Lublin z Lokomotiv Daugavpils już 13 kwietnia.

środa, 2 kwietnia 2014

Karol Baran: Skończyło się coś fajnego

Karol Baran, zawodnik Speedway Wanda Instal Kraków, w nieprzyjemnych okolicznościach rozstawał się z lubelskimi Koziołkami. W okresie transferowym doszły nas słuchy o jego problemach ze znalezieniem pracy w Polskiej Lidze Żużlowej. Jak będą wyglądały jego starty w tym sezonie? Czy sprzęt oraz psychika są gotowe na walkę o awans?

Na początek kilka pytań mniej poważnie. W tamtym roku wystąpiłeś w finale Indywidualnych Mistrzostw Polski, co było dość dużym osiągnięciem. Jakie jest Twoje obecne największe marzenie żużlowe? 
Finał IMP był moim indywidualnym celem na tamten sezon. Niestety, udało się go tylko częściowo wykonać, gdyż jechałem jako rezerwowy. W tym roku plany są jednak podobne: chcę awansować do finału i startować jak pełnoprawny uczestnik, bycie rezerwowym mnie nie interesuje. A jeśli chodzi o żużlowe marzenia - raczej takich nie mam. Chcę jeździć jak najlepiej, być całym i zdrowym oraz cieszyć kibiców. To przecież dla Nich.

Jesteś teraz bardzo sławnym zawodnikiem, masz wielu fanów. Czy jako młody chłopak wyobrażałeś sobie, że będziesz rozpoznawany? Właściwie dlaczego wybrałeś akurat czarny sport?
Z tą sławą to oczywiście mocne nadużycie, gdyż nie uważam siebie za popularnego. Żużel nie jest raczej tak znanym sportem jak piłka nożna czy siatkówka. Można powiedzieć, że każdy kto interesuje się czarnym sportem, ten zna lub kojarzy większość zawodników, lecz "sławą" bym tego nie nazwał.
Wybrałem żużel, bo od dziecka miałem styczność z motocyklami. Każdą wolną chwilę spędzało się jeżdżąc lub majsterkując przy naszych "maszynach". Wtedy nie było komputerów i robiło się wszystko, żeby tylko nie siedzieć w domu. Oczywiście ogromny wkład w moje zainteresowanie miał tata, który reprezentował barwy Stali Rzeszów w latach 70. To on zabrał mnie na pierwszy mecz, w czasach, gdy speedway przeżywał swoje lata świetności. Od razu wiedziałem co chcę robić, a w wieku bodajże 16 lat byłem już w szkółce. Nie myślałem o sławie, po prostu chciałem robić to co pokochałem.

Wielu żużlowców publikuje na portalach społecznościowych zdjęcia z ciepłych krajów i leczniczych kurortów. Nie masz czasami ochoty zerwać się i odpocząć dłużej od żużla? 
Odpoczywam po sezonie. W zasadzie ta przerwa mnie męczy bo trzeba czekać na rozgrywki, a głód jazdy rośnie. Żużel to moja pasja i praca. Nie lubię od tego odpoczywać.

Jesteś jednym z ulubionych zawodników kibiców z Lublina. Zawsze mogłeś liczyć na ich doping i są zmartwieni, że w tym roku nie będziesz reprezentował żółto-biało-niebieskich barw. Czy chciałbyś im coś przekazać? Jak wspominasz współpracę z nimi?
Tak! Pozdrawiam serdecznie tych, którzy wspierali mnie przez te 5 lat i wspierają nadal. Pozdrawiam też przeciwników, gdyż jest ich równie wiele. Natomiast kibice w Lublinie są świetni. To właśnie Oni jeździli z nami na wszystkie wyjazdy i to ich było najwięcej. Równie miło wspominam również efektowne oprawy.

Wracamy do poważnych tematów. Wanda Kraków była w ubiegłym sezonie bardzo blisko awansu do Polskiej Ligi Żużlowej. W tym roku klub na pewno będzie chciał dopiąć swego. Jesteś gotowy do jazdy na 100%?
Naszym celem jest dobry wynik, który zadowoli i przyciągnie kibiców na stadion. Startujemy bez presji i być może takie podejście da rezultat, gdyż lepiej miło się zaskoczyć niż niemiło rozczarować. Mamy zgraną ekipę, dobrze się znamy, atmosfera jest fajna, pomagamy sobie nawzajem, a to jest najważniejsze. Oczywiście ze swojej strony zrobię wszystko by osiągać dobre wyniki. Do sezonu jestem w 100% przygotowany. Teraz czeka nas dużo treningów by przetestować maszyny, potrenować, a w skutek czego zaliczyć jak najmniej wpadek w sezonie. Jestem dobrej myśli.



Rozstanie z Koziołkami odbyło się w mało przyjemnych warunkach. Świetnie pamiętamy konferencję w parku maszyn, za którą razem z kolegami zostałeś ukarany. Czy mimo to nadal chciałbyś jeździć w Lublinie?
Skończyło się coś fajnego, ale nie ma do czego wracać. Teraz jeżdżę w Wandzie i na tym się skupiam.

Lubelski klub wciąż nie ma sponsora tytularnego, nie odbył się jeszcze trening oraz posada jednego juniora wciąż pozostaje wolna. Jak Ty oceniasz sytuację klubu?
Czyja to zasługa chyba nie muszę mówić. Szkoda tylko kibiców, bo zapotrzebowanie na dobry żużel w Lublinie jest ogromne.

Dobrą jazdę pokazałeś w Krakowie podczas Eliminacji Złotego Kasku, dodatkowo swój sprzęt oceniasz jako bardzo dobry. Jak jeździło Ci się na krakowskim owalu? Co zmieniło się w Twoich maszynach?
Według mnie do dobrej jazdy było daleko. W pierwszym biegu przespałem start., natomiast w ostatnim pojechałem za szeroko co wykorzystał Piotrek Pawlicki i tak straciłem punkty. A szkoda, bo naprawdę zabrakło niewiele.
W sobotę na torze było trochę dziur, ale w niedzielę był przygotowany bardzo dobrze. Jeździło się przyjemnie, lubię ten owal.
Do sprzętu nie mam zastrzeżeń, jestem z niego zadowolony. To wszystko zasługa pani Doroty i pana Mariusza z firmy "Florencja", za co im serdecznie dziękuję.

Miałeś problemy ze znalezieniem pracy w Polskiej Lidze Żużlowej i musiałeś zejść o ligę niżej. Czy nie podziałało to źle na Twoją psychikę? Jaka jest recepta na sukces?
Były oferty z PLŻ, jednak po ostatnich wydarzeniach miałem dylemat. Pojawiła się konkretna oferta z Krakowa i długo się nie zastanawiałem, a zmiana ligi nie jest dla mnie nowym doświadczeniem. Jeżdżę już tyle lat, że muszę być przygotowany na wszystko.
Nie mam recepty na sukces. W Enea Ekstralidze większość zawodników ma ogromne kontrakty. Zawodnicy z najwyższej ligi z kilkunastu silników mogą wybrać trzy czy pięć naprawdę dobrych. My nie możemy sobie pozwolić na takie rarytasy. Mamy te trzy czy cztery, które muszą, podkreślam muszą jechać. Oto i cała tajemnica.

W jakich zawodach będziesz brał udział w tym roku? Jakie stawiasz sobie cele indywidualne i drużynowe? 
Cele indywidualne to ponownie finał IMP. Jeśli uda mi się awansować, wtedy chciałbym się pokazać z jak najlepszej strony. Jeśli pokażę się na początku rozgrywek to pojawią się także oferty z zagranicznych lig, bo tak jest zawsze. Może uda mi się upolować Danię lub Czechy.

Dziękuję bardzo za rozmowę i życzę jak najlepszej jazdy oraz jak najmniej wpadek. I oczywiście awansu do finału Indywidualnych Mistrzostw Polski.
Również dziękuję za rozmowę, pozdrawiam wszystkich, a kibiców - zapraszam na stadion.