poniedziałek, 3 lutego 2014

Tylko ty, po tobie nie ma nic, dziś piszę dla mamony


Czy cel zawsze uświęca środki?

Pieniądze, szmal, mamona, kasa, hajs. Nazywamy je różnie i spotykamy na każdym kroku. Tym razem zapukały również do świata żużlowego.


Na usta wielu kibiców czarnego sportu ciśnie się niedawna sprawa między Emilem Sajfutdinowem a Włókniarzem Częstochowa. Niezapłacona pensja, kara oraz szczypta chamstwa. Nie jest to jednak jedyna
sprawa, która pokazuje, że pieniądze zaczęły odgrywać w speedwayu ogromną rolę.

Rozpocząć trzeba na pewno od wyżej wymienionej sprawy z Częstochowy. Rosjanin reprezentował biało-zielonych w minionym sezonie, jednak nie otrzymał od klubu całości zarobionych pieniędzy. Mimo iż termin płatności minął z końcem listopada – zaległości do tej pory nie uregulowano. Zarząd Lwów stwierdził, że pieniądze zostaną przekazane na poczet kary dla zawodnika. Owa kara wyniosła 200 tysięcy złotych i została podzielona na cztery części po 50 tysięcy (więcej informacji tutaj).
Między Emilem i Włókniarzem od dłuższego czasu zgrzytało. Pieniądze miały być tutaj karą za nieposłuszeństwo i środkiem do ukazania, że zawodnik nie ma wcale tak dużo do powiedzenia, istna próba uciszenia.

Kolejną „świeżą” sprawą jest zmiana nazw I i II ligi na Polską Ligę Żużlową oraz Polską 1. Ligę Żużlową w celu uzyskania dochodów od firm, które zachcą zainwestować w czarny sport. Rok temu, wskutek włączenia się do sponsorowania firmy Enea, nastąpiła zmiana Ekstraligi żużlowej na Enea Ekstraligę. Tegoroczne kombinacje są wprowadzane ze względu na bardzo prawdopodobne transmisje meczów pierwszoligowych przez stację TVP oraz sponsorowanie owych rozgrywek przez firmę Nice Sport (więcej informacji tutaj). Gorszą stroną takiego wsparcia jest fakt, że kluby nie dostaną z tytułu sponsoringu żadnych pieniędzy. Wszystkie zostaną przeznaczone na realizację przekazu telewizyjnego.

Od tego sezonu zmienia się również wygląd i układ reklam na żużlowych kevlarach. Dotychczas klub dostawał 100 procent powierzchni stroju, jednak mógł przekazać całość zawodnikowi. I tak działo się najczęściej. Od 2014 sportowiec dostaje do dyspozycji jedynie 30 procent, a co gorsze, powierzchnie te nie należą do najlepszych. Może to spowodować, że „ubranko” będzie częściowo puste lub na siłę zapchane klubowymi sponsorami za grosze. Nikt nie przemyślał również kwestii, że konkretni zawodnicy mają podpisane ze swoimi sponsorami kontrakty na lata, a w nich określoną ilość i powierzchnię reklam.
Ten pomysł szczególnie nie przypadł do gustu Patrykowi Dudkowi:
Można powiedzieć, że jestem z tego niezadowolony, bo mam z tym problem, dlatego możliwe, że finansowo nie będę tak samo stać wysoko jak w zeszłym roku, bo niestety reklamy nie pojawią się na meczach ligowych, gdzie wiadomo, że jest największa oglądalność, a sponsorom zależy na tym, żeby pokazywać się w telewizji. Uważam więc, że ja jestem w trochę kłopotliwej sytuacji.

Ostatnio w gronie redakcyjnym TakSięGraTV poruszyliśmy temat kilometrowych nazw klubów (Marma, Betard a może Unibax?). Niedoścignionym mistrzem w tej dziedzinie pozostaje na pewno drużyna siatkarska Polski Cukier Muszynianka Fakro Bank BPS, jednak żużel również ma swojego mistrza. MDM Komputery ŻKS Ostrovia Ostrów Wielkopolski według mnie jest najgorszą nazwą dla speedway teamu. Nie chce tu urazić oczywiście kibiców Ostrowa, „Ostrovia Ostrów” jest częścią jak najbardziej w porządku. Jednak sponsorzy mogli by się dobrze zastanowić nad sensem dodawania długiego początku i tworzenia Lubelskiego Węgla KMŻ Lublin, zamiast powrotu do nazwy Motor Lublin. To jednak oni mają pieniądze i to do nich należy decyzja.

Na zakończenie mogę dodać jednak pewien pozytywny akcent. Tai Woffinden zapytany o to dlaczego pozostał przy Sparcie Wrocław, jednym z najbiedniejszych klubów, odpowiedział, że ważni są kibice i atmosfera, a nie pieniądze.