wtorek, 3 grudnia 2013

Jesienne krecie dołki

O Boże, mam doła. Coś mnie trzyma w mocnym przygnębieniu. Jednak w końcu wiem co to takiego - tęsknota za żużlem. 

              Zima jest dla mnie okresem totalnego wyłączenia z życia. Mogłabym zapaść w sen zimowy i nie wystawiać nosa nawet przez okno. Nie mam żadnych fascynujących zajęć na ten okres, sporty zimowe mnie nie ruszają, bo wiem, że wiążą się z tym przeszywającym chłodem. Dlatego piszę dzisiaj dla Was.
              Cierpię chyba na jakieś silne niedokrwienie dłoni, bo nawet w domu siedzę w rękawiczkach. Moje słynne gogle leżą na półce, ale za chwilę pójdę i założę je, by poczuć znowu żużlowe zapachy. Dobra, mam je już na sobie. Na tej samej półce stoi moja figurka zawodnika, która w sezonie wyznacza "Żużel Oczami Młodych On Tour". Nad łóżkiem wisi plakat Jarosława Hampela i dawne afisze oznajmujące, że w Lublinie będzie żużel. Obok mnie leży walizka z vlepami, które są dosłownie wszędzie. No właśnie - to wszystko przypomina mi o naszym kochanym sporcie.
                Lubię siadać wieczorami na łóżku i wyobrażać sobie, że jestem słynną dziennikarką sportową. Gęba, rozpoznawalna dzięki swojej nadzwyczajnej urodzie (oczywiście wiem, ze to się nie sprawdzi :), goglom na szyi oraz przyjaznemu nastawieniu. Gdzieś tam wchodzę do parku maszyn, zbijam piony z zawodnikami, rozpamiętuję ostatnią imprezę, lubiana i wkręcona w czarny sport. Najgorsze jest to, że z każdym dniem jestem coraz bardziej nakręcona na spełnienie tych marzeń, na staranie się, by zrobić wszystko dla moich wyobrażeń. A to nie jest wcale łatwe. Czasami boję się, że jest to wręcz niedostępne...
               Cieszę się, że ta zima nie jest totalnym odcięciem od żużla. Oczywiście na co dzień mam swoje "przedmioty", ale na szczęście mam również tego bloga i stronę. Mogę z Wami działać przez organizowanie konkursów, sprzedawanie vlep i codzienny kontakt. Wiadomo jednak, że nic  nie zaklei tej dziury w sercu, jaką powoduje zima. W styczniu jadę do Sanoka na ice speedway i dosłownie kipię z radości, nie pamiętając, że do wyjazdu pozostały prawie dwa miesiące. Możliwe, że będę tam przeprowadzać wywiady z zawodnikami, co dodatkowo powoduje eksplozję radości. No i oczywiście relacja. Coś, co jest kwintesencją szczęścia.
               Ale chyba wszyscy przyznacie mi, że NIC nie zastąpi naszego kochanego sportu. Możemy zaklejać tęsknotę i udawać, że jest bardzo dobrze. Po raz setny oglądać najlepsze biegi, nadrabiać nieobejrzane zawody. Wyciągać kartki z autografami, programy, sprawdzać, segregować. Ja mogę po raz setny myć gogle, choć najlepiej sprawdzają się przy... myciu okien! Niedługo będę jeszcze zawieszać wzrok na nagiej klacie Emila Sajfutidnowa. Możemy nawet wspólnie patrzeć co dzieje się w składach drużyn, ale i tak każdy z nas rwie się by usłyszeć dźwięk motocykla żużlowego, poczuć adrenalinę, która staje w gardle oraz łzy napływające do oczu. Mam tak zawsze przed pierwszym biegiem i wiem, że nie jestem sama.
              Ale zima jeszcze nawet się nie zaczęła...
Kończę tym smutnym akcentem. Jednak jeśli płaczecie z tęsknoty za żużlem - nie jesteście sami!
Siema :)



1 komentarz:

  1. bardzo fajny blog żużlowy na pewno polecę go znajomym, zapraszam również na mojego bloga o tej samej tematyce: http://just-speedway.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń