poniedziałek, 27 stycznia 2014

Sanocki zjazd rodzinny

Swojskie zawody, atrakcje, gwiazdy na wyciągnięcie ręki, czyli "czujcie się jak w domu"

Wczoraj na Podkarpaciu zakończył się dwudniowy VII Ice Racing Sanok Cup. Zwyciężył Dmitrij Kołtakow, Grzegorz Knapp był siódmy. 

Jak już pisałam w zapowiedzi - w tamtym roku stwierdziłam, że nie może mnie zabraknąć na Torze Lodowym podczas walki żużlowych gladiatorów. Przydało się wiec czyhanie na bilety, kwaterę i szybka organizacja wyjazdu. Wyjeżdżając w sobotę rano z Lublina pragnęłam tylko ponownie "utonąć" w moim ukochanym sporcie.

Sobota 25.01

Ze względu na problemy nawigacyjne spóźniliśmy się na pierwsze trzy biegi. Na szczęście kibiców nie było zbyt wielu, więc spokojnie znaleźliśmy miejsce na trybunie. Kiedy żużlowcy wystartowali... nie mam dobrego słowa opisującego moje uczucia. Mieszanka ekscytacji, adrenaliny, radości, strachu i wzruszenia - myślę, że macie podobnie oglądając pierwszy bieg Waszej drużyny po zimowej przerwie. Natomiast kiedy dojechali do wirażu i dosłownie położyli się na torze - to było coś niesamowitego! Zupełnie inna jazda niż podczas klasycznych rozgrywek, jazda przepełniona prawdziwą grozą. 

Per Olov Serenius
Grzegorz Knapp


Bardzo dobrą formę prezentował 66-letni Szwed Per Olov Serenius (3,3,2,3). Najstarszy zawodnik lodowego speedwaya zdawał się być niepokonany, chociaż i jemu zdarzały się zachwiania. Częściej jednak wywoził swoich dużo młodszych kolegów, pokazując profesorską jazdę. Podobnie bardzo dobrze radził sobie Rosjanin Igor Kononow (3,w,3,3), który zapewne przywiózł by same "trójki" gdyby nie wjechanie w koleinę i paskudny upadek w ósmym biegu. Najlepszym natomiast okazał się nasz Grzegorz Knapp (3,3,3,2), który zwyciężył już w pierwszym biegu, a ostatnie zwycięstwo odebrał
mu tylko wiecznie młody Serenius po zaciętej walce do ostatnich metrów. By rozstrzygnąć problem zwycięzcy oraz zawodników awansujących do niedzielnego spotkania potrzebne były dwa dodatkowe biegi. W pierwszym mieli zmierzyć się Niemiec Gunther Bauer (2,3,3,1) i Igor Kononow, jednak Rosjanin nie pojawił się na torze, co uplasowało go na czwartym miejscu. Natomiast na zakończenie w biegu 15 radość sprawił nam Grzegorz Knapp ostatecznie pokonując Sereniusa.


Sobotnie rozgrywki zakończyły się awansem siedmiu zawodników:
1. Grzegorz Knapp
2. Per Olov Serenius
3. Gunther Bauer
4. Igor Kononow
5. Max Niedermaier
6. Tommy Flyktman (rezerwowy)
7. Simon Gartmann (rezerwowy)

W sobotę temperatura dochodziła do -20*C, dodatkowo wciąż padał śnieg. Przy każdej kosmetyce toru wszyscy kibice schodzili się do hallu sanockiego MOSiRu i starali się ogrzać przemarznięte dłonie i stopy. Oczywiście kupowali również pamiątki, które (jak nigdzie) były bardzo tanie. Ja tradycyjnie zaopatrzyłam się w koszulkę, choć do wyboru były szaliki, przypinki, czapki, plecaki, kalendarze i wiele wiele innych. Miłą cenę miało również jedzenie oraz picie. Na całe szczęście - przy drzwiach głównych stał bardzo sprawnie działający automat z ciepłymi napojami. Taka rozgrzewka była zbawieniem po zamarzaniu na trybunach.

Podczas późnego obiadu rozmawialiśmy o popularności lodowego speedwaya w Sanoku oraz reakcji ludzi na tego typu zawody. Podobno opinie mieszkańców na temat Ice Racing Cup są bardzo nieprzychylne. Ze względu na przygotowanie toru do ścigania, dzieci nie mogą podczas ferii przez prawie tydzień jeździć na łyżwach. Dodatkowo impreza cieszy się niezbyt dużym zainteresowaniem (jak na imprezy żużlowe), a miasto wydaje na nią bardzo dużo pieniędzy. Ponadto - kiedy moi rodzice wybrali się na nocne zwiedzanie miasta, w jednym z lokali dowiedzieli się, że mieszkańcy nie są w ogóle zainteresowani ice speedway'em. Myślę, że jest to spowodowane brakiem toru do klasycznego czarnego sportu, gdyż ten Sanoczanie mogą zobaczyć dopiero 42 km od swojego miasta - w Krośnie.
W nocy doszło również do wielkiej integracji Czechów z Polakami - wódka connecting people :)


Niedziela 26.01

Sobotnie rozmyślania o sensie organizowania lodowego żużla w Sanoku skłoniły mnie do spytania o opinię na ten temat Kamila Cieślara, którego spotkałam przy śniadaniu.
Kamil Cieślar
- Powiem szczerze, że jednak klasyczny żużel jest dużo dużo atrakcyjniejszy dla oka, a taki żużel w Sanoku to jednak nie jest to co powinno być. Warto jednak to organizować, zawsze coś się dzieje w żużlu, także lepiej to organizować niż ma się nic nie dziać.
Nie zabrakło również pytania o szansę na ponowną jazdę. Czy może się to udać?
- Jasne, trzeba być pełnym nadziei. 
Kamil potwierdził również, że jeśli wróci to jazdy to oczywiście we Włókniarzu Częstochowa.
Po tak miło rozpoczętym popołudniu, dodatkowo krótkiej wycieczce po sanockiej "starówce", należało kierować się na Błonie.

Na Torze Lodowym trafiliśmy akurat na konkurs rzutów karnych Niedźwiadków Sanok i polskich żużlowców - Łukasza Sówki, Tobiasza Musielaka i Artura Czai. Polska kadra nie dała jednak rady bramkarzowi i przegrała z młodymi hokeistami. Kolejną atrakcją były wyścigi vipów na łyżwach. Swoje umiejętności prezentowali między innymi Michał Łopaciński, Klaudia Szmaj czy wspomniani już żużlowcy. Ta rywalizacja bardzo rozgrzała kibiców i przyprawiła o dobry nastrój, bo kto nie lubi popatrzeć jak inni nabijają sobie siniaki. Następne były jazdy klasycznymi motocyklami, gdzie mogliśmy podziwiać Czeszkę Michaelę Krupickovą.

Dmitrij Kołtakow
Do stawki zawodników, której udało się awansować w sobotę dołączyło jeszcze ośmiu nominowanych jeźdźców. Wszyscy bardzo liczyli na Grzegorza Knappa, który zapowiedział, że ma bardzo dużo ochotę na zwycięstwo. Jednak tego dnia już od pierwszego biegu widać było, że nominowana ósemka to zawodnicy z najwyższej półki. Na wirażach brakowało im dosłownie kilkunastu centymetrów by dosłownie położyć się na torze. Osiągali niesamowitą prędkość co bardzo dobrze dało się odczuć, kiedy stało się zaraz przy barierce oddzielającej od startu. 
Po raz kolejny świetną formę prezentował Igor Kononow (3,2,3,3), którego w czwartym biegu wyprzedził Dmitrij Kołtakow. Sam Dmitrij (d,3,3,3) zdefektował w swoim pierwszym pojedynku, jednak już do końca zawodów utrzymywał dobrą formę. Grzegorz Knapp (2,1,2,w), mimo dopingu fanów musiał uznać wyższość swoich rywali. Rzadko cieszyliśmy się widokiem Grzesia prowadzącego stawkę. Rosjanie liczyli bardzo na Nikołaja Krasnikowa (2,2,3,3), który musiał przeboleć porażkę ze swoim rodakiem Dmitrijem. Nikołaja dopadł niesamowity pech, kiedy podczas półfinału zanotował defekt i nie miał już szans na półfinał. Per Olov Serenius (3,1,2,2) mimo dużej dominacji podczas sobotnich zmagań tym razem 
Nikołaj Krasnikow
również musiał odpuścić i uważać na młodszych rywali, którzy dawali z siebie wszystko. Austriacy mogą być dumni z Franza Zorna (2,1,3,3), który w rundzie zasadniczej pokazywał swoją wyższość nad Szwedem Stefanem Svenssonem (3,1,2,2), by w końcu pokonać go w wielkim finale. 
Podczas zawodów nie zabrakło również wręcz przerażających i niesamowitych upadków. Zawodnicy "wylatywali" za ogrodzenie (oczywiście zaraz też wstawali cali i zdrowi) oraz, gdy już prawie leżeli na torze, nagle jakimś cudem stawiali maszyny i jechali dalej!

Podium VII Ice Racing Sanok Cup
Wyniki VII Ice Racing Sanok Cup
1. Dmitrij Kołtakow
2. Igor Kononow
3. Franz Zorn 
4. Stefan Svensson
5. Nikołaj Krasnikow
6. Per Olov Serenius
7. Grzegorz Knapp
8. Max Niedermaier
9. Jan Klatovsky
10. Gunther Bauer
11. Andrej Divis
13. Sven Holstein
14. Tommy Flyktman (nie startował)
15. Lukas Hutla (nie startował)

W niedzielę było trochę cieplej niż dzień wcześniej, jednak kibice nadal praktykowali chowanie się do hallu podczas przerw. W owym sławnym hallu odbywały się również rozmowy organizatorów nad rozdawaniem medali, gdyż czas antenowy nie pozwalał na podarowanie wszystkich, dlatego postanowiono część przekazać zawodnikom... w szatni! Żużlowcy, redaktorzy oraz Kuba Barański (tutaj mam z nim mały filmik) spacerowali między kibicami, Kamil Cieślar oglądał zawody z MOSiRowej kawiarenki, więc ze wszystkimi czuło się niesamowitą więź. Gwiazdy były dosłownie na wyciągnięcie ręki, co zdarza się rzadko. Panował klimat prawdziwie rodzinny i uprzejmy, tak, jakbyśmy byli na zawodach organizowanych dla wybranego grona. I gdyby nie przeraźliwe zimno - chciałabym, aby zawody trwały jeszcze dłużej. Jednak po zakończonych wyścigach, rozdaniu pucharów i fajerwerkach przyszedł czas powrotu.

Myślę, że Sanok Cup został oficjalnie wpisany w nasz rodzinny żużlowy kalendarz, a w przyszłym roku przyjadę do podkarpackiego nastawiona jeszcze bardziej pozytywnie. Każdemu miłośnikowi czarnego sportu polecam wypad na lodowy żużel, jednak uprzednio proszę zaopatrzyć się w trzy pary skarpet :). A jeśli ktoś zapomni - sanocka ice rodzina na pewno go rozgrzeje.

zdjęcia: własne, Sportowe Fakty


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz