sobota, 19 kwietnia 2014

W Lublinie nareszcie pojechali!

Zawodnicy lubelskiego klubu mogli wreszcie trenować na swoim torze podczas wczorajszych i dzisiejszych jazd przy al. Zygmuntowskich. Wszyscy zgromadzeni byli bardzo dobrej myśli, a szczególnie zawodnik, z którym Lublin wiąże duże nadzieje – Robert Miśkowiak.

Treningi poprowadził Marian Wardzała, lecz żużlowcy ścigali się przy dość małej publiczności. Kibiców zniechęciło odwołanie czwartkowego treningu ze względu na krótkotrwałe opady. Jednak ci, którzy zjawili się na trybunach byli mocno spragnieni żużla.
Zawodnicy pokazywali się podczas jazdy we trzech, jednego lub dwóch kółek. Bardzo dobrą formę prezentowali dawny zawodnik Marmy RzeszówDawid Lampart i świeżo upieczony senior – Mateusz Łukaszewski. Uważnie przyglądano się również Arkadiuszowi Madejowi, który już kolejny sezon będzie reprezentował żółto-biało-niebieskie barwy. Lubelskim fanom marzy się para juniorów, która w drugim biegu pozostanie niepokonana. W piątek na treningu nie pojawił się drugi z młodszych zawodników – Patryk Beśko, który w tym czasie reprezentował Wybrzeże Gdańsk podczas sparingu z Lokomotiv Daugavpils. W sobotę nie zaprezentował jednak najlepszej formy, niepokojąc lekko lubelskich kibiców. Na treningach zabrakło tylko Australijczyków – Daveya Watt’a i Camerona Woodward’a.
Seniorzy musieli prezentować jazdę na 100 procent, gdyż już w niedzielę czeka ich wyjazd na Łotwę i pierwszy mecz w sezonie 2014. Marian Wardzała obejrzy ich jeszcze raz podczas treningów w tym tygodniu, ale pierwszy wyjazd na tor również będzie brany pod uwagę. Na miejsce w składzie oprócz Łukaszewskiego i Lamparta liczą Andrey Kudriashov i Robert Miśkowiak, z którym udało mi się przeprowadzić krótką rozmowę jeszcze przed wyjazdem na tor.

Dlaczego wybrał Pan Lublin? Czy decydowała tylko oferta, czy może również aspekty dojazdowe, sponsorskie lub inne?
Jeździłem już tutaj i klub zawsze był wypłacalny. Mam tu również sponsora, który mnie wspiera, dlatego kilka aspektów przeważało za tym, żeby tutaj jeździć. 

Wiadomo już, że sparing z Krosnem się nie odbędzie. Czy ze względu na to żałuje Pan, że nie będzie mógł przetestować swoich maszyn w rywalizacji z innymi zawodnikami?
Wielka szkoda, ale tak naprawdę to już dzisiaj mamy szansę na przetestowanie motocykli. Jest nas kilku, możemy się ścigać i sprawdzać. Sytuacja jest jaka jest i nic na to nie poradzimy. Ważne, żebyśmy pojeździli i wyciągnęli pożyteczne wnioski.

Na pewno słyszał Pan o niezbyt przyjemnej sytuacji klubu. Brak sponsora, dość długo brak drugiego juniora. Czy jeszcze przed treningami zastanawiał się Pan nad słusznością decyzji o pozostaniu w Lublinie?
Wiadomo, że sytuacja nie jest łatwa, ale myślę, że wszystko się uda. Nad decyzją bardzo się nie zastanawiałem, trzeba po prostu jechać. Każdy ma swój dział – ja zajmuję się sportem, a w tym czasie ktoś inny dba o sponsorów i o to, aby były pieniądze. Nie jestem więc najodpowiedniejszą osobą, aby wypowiadać się w tym temacie. A co do podpisania kontraktu w Lublinie – nie żałuję.

Kibice, którzy zjawili się na treningu są bardzo spragnieni żużla. Czy czuje Pan lekki stres przed wyjazdem na tor i prezentacją przed lubelskimi fanami?
Nie, absolutnie nie. Jeździłem tu nie raz, w 2012 roku, w 2013 również podczas rozgrywek ligowych. Wtedy była to przeciwna drużyna, jednak zawsze byłem mile witamy, nawet jako przeciwnik. Tu jest bardzo miłe, fajne towarzystwo i chciałbym odwdzięczyć się kibicom za doping swoją jazdą. Dzisiaj nie ma co pokazywać umiejętności „na siłę”. Bądźmy spokojni, mamy jeszcze treningi, więc wyciągajmy wnioski z jazdy, aby skutki były bardzo dobre.

Lubelscy fani liczą, że równie spokojnie Koziołki będą radzić sobie w rozgrywkach ligowych. Przeciwnicy są jednak bardzo groźni. Inauguracyjne starcie KMŻ Lublin z Lokomotiv Daugavpils już 13 kwietnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz